Ok, w końcu tu jestem na nowym kontynencie!
Kontrola na lotnisku była solidna. Wszędzie na forach piszą, że można zabrać ze sobą 250 sztuk papierosów, ale to nie prawda! Zmieniły się przepisy. Tylko 50 sztuk! Ale Pani Strażniczka zabrała mi 7 paczek, a 3 zostawiła. Za 10 paczek zapłaciłem 15 dolarów w Indonezji. W Australii za każdą z trzech paczek dostałem 15$ ,więc jestem i tak do przodu 30$ :)
Pierwsze wrażenie - jest bardzo drogo!!!! Ceny jak w Polsce, tylko zamiast zł jest $, czyli wszystko co najmniej 3 razy drożej!
Np. u nas chleb 3-4 zł, w Kraju Kangurów 3-4$ :(
Hahaha, będę jadł non stop kiwi, bo są po 20 centów za sztukę :), Cena za resztę artykułów spożywczych to masakra!
W Australii połączę siły z moją Starą Dobrą Znajomą, z którą podróżowałem po Azji - Beatą. Biorąc pod uwagę to, że za łóżko w doorm room (10 łóżek w pokoju) w Darwin trzeba zapłacić prawie 40$, lepiej jednak mieć Partnera i dzielić z nim wszystkie koszty, zwłaszcza zakwaterowania czy też pola namiotowego. Jeszcze się nie załamałem, ale w pierwszych dwóch dniach wydałem 300 zł właściwie na nic :) A że Beata jest akurat w Australii, to będzie taniej, duuuuuuuuuuużo taniej, no i towarzystwo odpowiednie, bo już z nią trochę podróżowałem, więc wspólnie damy radę.
Np. kupiłem kartę SIM, żeby mieć kontakt z poznanymi Backpackerami i znajomymi, których gdzieś tam kiedyś w Azji poznałem, a teraz bardzo chętnie będę do nich zaglądał :) Karta SIM jedyne 2$, ale rozmowa, która pozwoliła zaktywować kartę, a właściwie dwie rozmowy, bo pierwsza aktywacja się nie powiodła kosztowały mnie jedyne 30$!!!!
Na razie jest cieplutko i nie byłem jeszcze w żadnym Parku Narodowym, gdzie za spanie "na dziko" są bardzo wysokie mandaty (150$), więc po prostu rozbijam namiot i jest luz. W koło kręci się sporo aborygenów, ale nie są niebezpieczni, chodź lubią nadużywać alkoholu, natomiast lepiej nie zostawiać staff'u bez opieki... Najlepsze miejsce na Kamping w Darwin bez płacenia za nocleg to Park w pobliżu Mindil Beach - jest tu mnóstwo Backpackerów, którzy zwykle tutaj zaczynają swoją przygodę w Darwin, gdy doznają szoku cenowego przybywając do Australii :) Jest tu zakaz kampowania, ale jest tylu Backpakerów, że musiałoby przyjechać 10 samochodów policyjnych, żeby to ogarnąć :)
Miałem trochę "szczęścia", bo trafiłem tu w Piątek - dzień, w który pewien Australijski pracownik hotelu SPA w Darwin przywozi z całego tygodnia chleb, drożdżówki, zimne pizze i bagietki, ale można znaleźć coś piątkowego czy czwartkowego, czyli świeżyzna. Wszyscy Backpakerzy tu się zbiegają, z Francjii, Czech czy z Australii, nie ważne - Wszyscy. Niektóre drożdżówki kosztują tu nawet po 10-15$, a Pan od tak rozdaje za free i można brać ile się chce - ja zabrałem zapas na jakieś 2-3 dni i były świeższe, niż w niejednym polskim sklepie nazywanym piekarnią. Oczywiście nie byliśmy w stanie zabrać tych wszystkich dobrodziejstw, więc reszta pojechała do utylizacji. A ludzie na świecie głodują!!!!
Od prawie pół roku nie piłem mleka, więc jak wypiłem 1 litr mleka, to miałem największą sraczkę podczas całej mojej podróży, a mówią, żeby uważać na żywność w Azji...
Może dlatego, że 0,5 godziny wcześniej jadłem kiwi...
Jeszcze jedno - Odradzam spanie na plaży - krokodyle słonowodne czyhają!
Welcome to Australia!