Kolejnego dnia próbowaliśmy złapać stopa do Kakadu, ale jakie jest prawdopodobieństwo, że ktoś cię zabierze, jeśli jeżdżą tą drogą dwa samochody na godzinę. W kierunku Katherine jeździło dużo więcej pojazdów, więc po 7 godzinach czekania zmieniliśmy kierunek łapania i po 0,5 godzince stania z kciukiem wystawionym do góry już siedzieliśmy w terenowym BMW w kierunku Katherine.
W Katherine siup do Gorących Źródeł, które wcale nie są gorące. Trochę to łażenie z tym ciężkim plecakiem jest dobijające, zwłaszcza po zakupach, ale i tym razem mieliśmy odrobię szczęścia i z parkingu pod gorącymi źródłami po krótkiej pogawędce z dwoma cowboy’ami już siedzieliśmy w bagażniku bez dachu Toyoty Hilux, co nie jest do końca zgodne z prawem. Po przejechaniu 30 km do kanionu wszystkie moje loki wyprostowały się od wiatru :).
W rzece w Kanionie można spotkać krokodyle słodkowodne (jednego widzieliśmy), ale można też pływać, bo podobno ten gatunek nie jest niebezpieczny, więc my też wskoczyliśmy do wody. Jak widać, nic mnie jeszcze nie zjadło :).
Kanion w Katherine Gorge przepiękny, zdecydowanie polecam, zwłaszcz Pats Lookout, ale trzeba zejść na dół do kanionu!