Kuta – resort na resorcie, drożyzna, przeludniona plaża i setki amatorów surfingu. Przyjechałem tu tylko dlatego, że obok jest lotnisko, z którego kontynuowałem podróż. Jakby nie to, nie zostałbym tu ani 5 minut! Na lotnisko z centrum Kuty można jechać taksówką za 80 000 rupii (8$), albo iść na nogach wzdłuż plaży, jak ja uczyniłem – max. 1 godzinka spacerku. Jest ot jedyne lotnisko w Indonezji, gdzie trzeba zapłacić opłatę wylotową (17$) – zdziercy!
Podsumowując
Indonezja jest piękna i tania, ale taksówkarze i naganiacze uliczni są czasem nie do zniesienia, co psuje radość podróżowania po tym kraju.
Nie licząc ceny lotu do Jogjakaryt, wizy i opłaty wylotowej przez 3,5 tygodnia w Indonezji wydałem 4 100 000 rupii, czyli około 1300 zł. Kolejna lipa w Indonezji to fakt, że można maksymalnie wyciągnąć z bankomatu 1 500 000 rupii, czyli około 450 zł, a za każdym razem pobierają opłatę za korzystanie z bankomatu 50 000 lub 100 000 rupii (około 5$ lub 10$!!!)
Niezależnie od tych niemiłych pojedynczych niuansów, Indonezja wraz z jej pięknymi wulkanami jest godna polecenia, zwłaszcza dla aktywnych. Jak ktoś lubi plaże, lepiej jechać do Tajlandii albo na Filipiny. Aha, no i jak mówiłem że jestem form Polandija, to każdy od razu kojarzył nasz kraj z Robertem Lewnadowskim.