Nasz przewodnik Don zaprosił Wszystkich biorących udział w trekkingu i kayakingu na Swoje wesele, a ponieważ akurat w sobotę byłem w Nong Khaiw, postanowiłem pójść. Na wesele zostało zaroszonych około 800 osób i tak się szczęśliwie złożyło, że żona właściciela hotelu, w którym nocowałem, Cieng również była zaproszona, więc miałem miłe towarzystwo na imprezie.
Na laotańskim weselu na początku Państwo Młodzi witają gości przed wejściem na przyjęcie (w tym przypadku był to plac przed szkołą w Nong Khiaw), a każdy gość musi wypić przed wejściem mały kieliszek whiskey lao lao). Następnie goście siadają do stołu, jedzą i piją laotańskie piwo laobeer. Są też tańce, ale pomimo żywej muzyki taniec jest bardzo spokojny., tańczy się w parach i wygląda to podobnie do naszego poloneza, który tańczy się na studniówkach, tylko partnerzy nie mają kontaktu fizycznego, nawet za ręce się nie trzymają. Po jakimś czasie w miejsca śpiewaka orkiestrowego wchodzą pojedynczo goście i robi się impreza przy karaoke. Po 4 godzinach ponad połowa gości skończyła imprezę, a po 5 godzinach już było po imprezie. Nawiasem mówiąc Laotańczycy mają bardzo słabe głowy. Mało zdjęć z wesela… Tym razem po 10 minutach odniosłem w końcu aparat, by od niego odpocząć i bawić się na prawdziwym Laotańskim Weselu.
Z Nong Khiaw do Luang Prabang można dostać się na dwa sposoby:
1) Autobus za 40 tys. kipów
2) Łódź za 110 tys. kipów
Tutaj wybrałem opcje droższą, ale dlatego, że trasa jest bardzo malownicza. Było warto.