Trekking, góry, jaskinie pełne nietoperzy, tarasy ryżowe, relax, a wieczorem piwko przy muzyce Boba Marleya w niesamowicie klimatycznym barze przy Yellow House, gdzie ściany obklejone są paczkami po papierosach i różnymi wiadomościami pozostawionymi przez odwiedzających to miejsce backcamperów z całego świata. Piwo „red horse” o podobnym smaku do polskiego Tyskiego. Pozdrowienia dla Pani Stasi z Tych :)
Muszę kiedyś wrócić do tego baru…
Zdążyłem już zauważyć, że na Filipinach, jeśli cena za hotel czy owoce na targu jest ustalona, to nie podlega negocjacji. Taka mała różnica w stosunku do reszty azjatyckich krajów, w których byłem. Czasem coś wytarguję, ale jest to trudne.