W drodze do Kaikoury pojawiło się słoneczko. W końcu! Jeden dzień fajnej pogody. Niesamowite krajobrazy pól winogronowych w regionie Marlborough. Na miejscu w Kaikourze przeszliśmy niezbyt długi walk wokół półwyspu połączonego z odwiedzeniem koloni fok nowozelandzkich. Tutaj nie trzeba za to płacić, tak jak w Australii na Kangaroo Island czy też w Otago Peninsula. Piękna pogoda pierwszego dnia pozwoliła nam zobaczyć turkusowe morze i ośnieżone szczyty gór w jednym momencie. Szał!. Postanowiliśmy, że następnego dnia wyjdziemy w góry, gdyż wszystkie prognozy zapowiadały słoneczne, niebieskie niebo. Sprawdzaliśmy to na kilku stronach internetowych, zresztą - jak zwykle. Wszyscy meteorolodzy się pomylili. Był deszcz… Wyjechaliśmy z Kaikoury trochę zniesmaczeni, bo musieliśmy zmienić plany, ale pierwszy dzień był po prostu w dechę (chodź jak zwykle było bardzo wietrznie, ale w NZ trzeba się do tego chyba przyzwyczaić)
Kaikoura słynie również z możliwości zobaczenia wielorybów - trip na łodzi kosztuje 145$ i chodź prawdopodobieństwo zobaczenia wieloryba wynosi 85%, to cena jest „trochę!” wygórowana!!. Jak nie zobaczysz nic, zwracają 80% ceny biletu. Ja wieloryby widziałem w Australii, więc tutaj podziękowałem.
Są ludzie, którzy mnie podziwiają, że robię nie wiadomo co wyjątkowego podróżując troszkę po świecie, a to nic wielkiego! W drodze do Kaikoury daliśmy lift'a autostopowiczowi, Benoit'owi z Francji, który z komunikacji publicznej dopiero zaczął korzystać w Tajlandii. Całą drogę z Europy do Azji Południowo-wschodniej przeszedł na własnych nogach!!!!!! TO JEST COŚ!!!
benitheworld.blogspot.com