Każdego poranku ten sam problem – zaparowane szyby i cieplutki śpiwór, z którego strach wychylić głowę… Załączamy silniczek; włączam dmuchawę; i można funkcjonować :)
Warto było zawrócić z Oamaru. Taka pogoda tutaj o tej porze roku to podobno rzadkość, chodź było jak zwykle trochę wietrznie i zanim dojechaliśmy do Mt. Cook’a, już go zdążyły przykryć chmury, to tego dnia zobaczyłem jedne z najpiękniejszych gór w moim życiu. Ośnieżone szczyty, turkusowa woda Pukaki, lodowiec Tasmana. Było przepięknie. Ale... W ciągu 3 godzin z pięknego nieba narodziło się niewiadomo skąd mnóstwo chmur, by już do wieczora i całą noc lał deszcz. Ale... poranek i południe: Bezcenne!