W drodze do Ubud zahaczyłem o wodospad Gitgit (50 m) – dość ładny, ale niestety bardzo turystyczny. Ścieżka do niego jest wybetonowana i obsadzona przez stoiska z pamiątkami. Nie ma co porównywać Gitgit z wodospadami, które widziałem w Laosie czy Tajlandii Północnej, ale mimo wszystko i tak warto tu zaglądnąć.
Jadąc drogą na południe wstąpiłem również na plantację Kawy Luwak. Każdy Smakosz różnych gatunków kawy wie, że jest to chyba najdroższa i jedna z najlepszych na świecie kaw. W Europie za kilogram trzeba zapłacić 1000 Euro. Dlaczego? Ziarna tej kawy są trudno dostępne, gdyż trzeba ich szukać w odchodach ssaka o nazwie łaskun (lokalnie luwak), Guano łaskuna jest zbierane przez ludzi na Bali i Sumatrze, następnie oczyszczane, a pozyskana kawa sprzedawana jest na zachód. Cena z dupy wzięta - dosłownie. :)
Skoro to najlepsza kawa na świecie, nie omieszkałem jej spróbować. Rzeczywiście była dobra, ale 50 000 rupi (5$) za filiżankę, to jak na Indonezję bardzo dużo, (normalnie kawa kosztuje 2000 rupi – 0,2$). Tak czy owak w Europie w niektórych kawiarniach więcej płaci się za zwykłą kawę, wiec będąc na Bali i tak uważam, że warto chociaż raz spróbować Kawy Luwak - taniej prawdopodobnie nie kupicie jej nigdzie indziej na świecie.
Ubud jest drogi i bardzo turystyczny. Można tu kupić przede wszystkim pamiątki. Jest też Monkey Forest (wstęp 20 000 rupii), ale makaki widziałem już kilka razy po drodze, gdy jechałem na północ i na wulkanie Mt. Batur, więc wchodzenie do parku było zbędne. Około 20 km na północ od Ubud są przepiękne tarasy ryżowe –Tegalalang - warto zobaczyć, zwłaszcza, jeśli ktoś nigdy nie był w północnej części Półwyspu Indochińskiego.