W Nong Khiaw zakochałem się w Laosie po raz kolejny. Takie krajobrazy, że nie sposób tego opisać. A do tego jest tak spokojnie, cicho, przyjemnie – idealnie :) Trafiłem do świetnego hoteliku, gdzie z balkonu miałem piękny widok (Hotel Nam Ou River Lodge). Nic, tylko usiąść na balkoniku i pić chłodne piwko. Jednak zanim zdecydowałem się na piwko, wziąłem udział w zorganizowanym przez mój hotel trekkingu połączonym z kayaking’iem. Kosztowało mnie to aż 250 000 kipów (czyli jakieś 100 zł). Ale trekking do wodospadu + kayaking po miejscami rwącej rzece (co dostarczało odrobinę, a czasem więcej adrenaliny ) był świetnym pomysłem. W drodze do wodospadu strasznie lało, ale jakiż to był przyjemny tropikalny deszcz. A gdy wracaliśmy z trekkingu, góry się odsłoniły, miazga! Zresztą tutaj jest wszystko piękne!
Wieczorem nasz Przewodnik zaprosił nas na kolację z węża (przed ugotowaniem miał 3 metry). Bardzo miłe spotkanie.
W Laosie 82% ludzi żyje z rolnictwa i tego, co oferuje im natura, tzn. są samowystarczalni i teoretycznie nie potrzebują kompletnie cywilizacji. Ludzie tutaj korzystają z tego, co daje dżungla, surowce do budowania domów, bambusy, bananowce, owoce i upolowane zwierzęta. A myśliwych na szlaku widziałem mnóstwo. Okazuje się, że polowanie na węże w tych stronach, to zupełnie normalna rzecz. Nasz Przewodnik często zabija węża przy pomocy patyka (to co widziałem w Tajlandii na własne oczy), czasem nawet kobrę – gatunek gada nie ma znaczenia. Trzech kolegów naszego przewodnika straciło życie, ponieważ zostali ukąszeni przez kobrę. Częstym kompanem w polowaniu i poszukiwaniu zdobyczy są psy. Nasz Przewodnik stracił 6 psów na polowaniach, ponieważ trafiły na jadowite gady.
Podobno przed 2000 rokiem ludzie tutaj byli uśmiechnięci i bardziej szczęśliwi. Od tego czasu wzrosło znaczenie turystyki, pieniądz stał się dla ludzi ważniejszy i chęć posiadania sprawiła, że szczęście z ludzi uleciało. To są słowa naszego przewodnika. Oczywiście możecie powiedzieć, że mówił nam o tym, bo miał publiczność, ale wystarczy trafić do wiosek oddalonych od miejsc turystycznych, by zobaczyć, że to nie są opowiastki dla turyściaków i ludzie znajdują prawdziwe szczęście nie w pieniądzu, lecz w czasie spędzonym z Rodziną, np. podczas wspólnych zbiorów ryżu! Kto to mów, taki materialista, jak ja… Chciałbym umieć znaleźć w sobie odrobinę takiego myślenia… Ciężko wam sobie to wyobrazić? Ja to widziałem na własne oczy, ale chyba bym tak nie potrafił…
Przed rokiem 2000 jak dzieci były niegrzeczne, to były straszone białymi ludźmi. Dlaczego? Byliśmy jak nasza polska Babajaga :). Już wyjaśniam. Otóż biały człowiek zawsze niszczył spokój tej pięknej krainy. Krótka lekcja historii, o której z pewnością nie macie zielonego pojęcia: W LATACH 1964 – 1973 AMERYKANIE ZRZUCILI NA LAOS (prowincje Xieng Khouang, Houaphan i Phongsali) WIĘCEJ BOMB, NIŻ SPADŁO NA CAŁĄ EUROPĘ W TRAKCIE II WOJNY ŚWIATOWEJ. SZACUJE SIĘ, ŻE NALOTY PRZEPROWADZANO ŚREDNIO CO 8 MINUT PRZEZ 9 LAT!!!!!!!!!!! Przeczytajcie sobie to zdanie jeszcze raz i uruchomcie wyobraźnię. Laos, to mniejszy kraj, niż Polska, a tu jest porównanie do Europy! Do dzisiaj tylko w prowincji Phongsali ginie 5 osób miesięcznie z powodu niewybuchów. Dwóch kolegów naszego przewodnika tak zginęło.
Poza tym zauważyłem, że Laos, to naprawdę biedny kraj. Jak się wchodzi do niektórych wiosek, to widać to od razu, a mimo to Ci ludzie są szczęśliwi i zadowoleni. Zawsze witają mnie z uśmiechem, czy pracują na polu, czy mijam ich na szlaku, gdy idą polować w dżunglę. Nie mają takiego dostępu do medycyny jak my. Podobno nawet w Vientianie warunki sanitarne w szpitalach pozostawiają wiele do życzenia. No, ale średni wiek życia mówi sam za siebie – 54 lata. A mimo to, wszyscy są zawsze szczerze uśmiechnięci, najbardziej Ci bez pieniędzy w biednych górskich wioskach…
Drugiego dnia poszedłem na Mountain View, do którego podobno tak ciężko znaleźć drogę i podobno tak jest niebezpiecznie. Oczywiście, jeśli zapłacisz agencji turystycznej 150 000 kipów (15 Euro), to cię tam zaprowadzą. Nie zapłaciłem i znalazłem ścieżkę, chodź rzeczywiście, nie było to takie proste. Ale gdybym zapłacił, to plułbym sobie w brodę, a ponieważ jest dość długa, wyglądałbym paskudnie :)